wtorek, 21 listopada 2017

usprawiedliwienie ...

i trochę zabobony

 


... a generalnie "fuckow".
 
Doszło do mnie wczoraj, powody i przyczyny nie są istotne, że chyba za często się czymś zasłaniam lub uzasadniam swoje zachowanie jakąś "niepełnosprawnością" w swoim własnym tego słowa rozumieniu. Piątek 13-stego, czarny kot ... mniej lub bardziej subiektywnie obiektywne wyjaśnienia. Przesądy, rozpoczynanie czegoś od nowego miesiąca ... Doszło. Tak. I co dalej? Czuję się jak kierowca gnający na złamanie karku przez ostatnie kilka godzin, wyprzedzający, zmieniający pasy z jednego na drugi aby tylko być pierwszym na następnym skrzyżowaniu, na następnych światłach ... i wreszcie dojechałem. Mam te 15 a może nawet 30 (!) minut więcej niż inni "normalni". Doszło do mnie, że nie wiem po co to robiłem i nie wiem co mam teraz zrobić z tym czasem. 
 
"Się zobaczy" nie zadziała. To znaczy nawet nie chcę aby zadziałało. Czekać też nie chcę a odwagi ... (na bardzo duży skok w przyszłość) jeszcze trochę brakuję i ... pewności siebie chyba też. Boję się stracić równowagę. To też dobrze. Często podczas coachingu powtarzam "bardzo dobrze, że się boimy, jesteśmy inteligentni, identyfikujemy się z tym co robimy ..." więc co ... ?
 
Jeszcze nie wiem. Ciągle szukam ale ... coraz częściej jestem bardziej ze sobą niż tutaj. Może więc to początek końca? Nie nie, bez złudzeń "walcz / broń się ... & fuckow" tak szybko nie odpuści.
 
Stay tuned!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz