niedziela, 1 października 2017

kwintesencja

... i wikliniarz


Leciałem dzisiaj na "czołówkę". Dobry duch czuwał jednak nade mną. Okazuje się, że ... jak zawsze. Dziękuję. Wiem. Nie umiem bezpośrednio. Ale ... tak jest efektywniej. Lepiej. Przepracowuję to w swoim tempie i na swoich zasadach i zgodnie z metodą pięciu zmysłów: okiem, ręką ... zapamiętuję. Na dłużej zostaje.

ERRATA

Byliśmy dzisiaj na jarmarku czy kiermaszu... nie ważne. To było pierwsze co widziałem ze świata zewnętrznego po odzyskaniu równowagi. I wikliniarz dał mi sporo do myślenia. Widziałem już wcześniej. Byłem wśród ludzi z pasją i czułem tą pasję już wcześniej. Dzisiaj poczułem raz jeszcze. Czuję zazdrość. Pozytywną i niepohamowaną. Ten człowiek tym żył. Oddychał jak powietrzem tą wikliną. Napawał się robieniem tych koszyków jak i samym mówieniem o tym.


Katalonia jest daleko a mój wikliniarz obok mnie. "Jego" przeżywam naprawdę.
Arkadiusz Kopciuch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz