"nasi tu byli"
Nie jest co prawda tak jak w przypadku komputerów, kiedy po zakupie nowego modelu w sklepie, przyjściu do domu i rozpakowaniu stacji z systemem Bill'a, okazuje się, że jest on już przestarzały ale ... dźwigi też mają swoją technologie i/lub wytrzymałość.
Miejsce, które ostatnio odwiedziłem było jak zaczarowane. Perspektywa sama gięła się w obiektywie pod naporem ciężaru składowanych tam elementów. Napisy na poszczególnych częściach dźwigów oznajmiały, że zwiedziły one kawał świata a pewnie i nie jedno przeniosły.
Pustej flaszki jak w "seksmisji" nie znalazłem ale micha z łyżką ... a jakże. :)
Spędziłem fascynującą godzinę na tym cmentarzysku dźwigów. Na szczęście Pana Heńka nie było w budce dozorcy. Pewnie jakaś pilna lub "piwna" potrzeba zmusiła go do opuszczenia stanowiska pracy i pozostawieniu całego dobytku stali, lin, rusztowań i wszelakiego rodzaju i wielkości kabin dźwigowych otworem ... dla mnie.
Fascynujące miejsce. Budzi podziw skalą wielkości ... z bliska jak i mizerności miejsca pracy, które w normalnych warunkach jest na wysokości kilkunastu a może i więcej metrów nad ziemią.
... ale i tak na koniec ponad moimi wszystkimi rozmyśleniami na temat technologii, fizyki czy mechaniki działania "poległych" drapaczy chmur przyszła jedna dygresja. W takich miejscach może pracować tylko playboy z łychą i michą w dłoni.
... więc keep it simple and stupid,
Arkadiusz Kopciuch
Piękne zdjęcia. Szkoda tylko, że sprzęt taki nieużywany, istny cmentarz. Pod Warszawą widziałem coś podobnego.
OdpowiedzUsuń... technologia postępuje i stare (nie koniecznie złe) musi ustąpić nowszemu.
OdpowiedzUsuńTaka kolej rzeczy. Ale o tym to chyba Ty wiesz najlepiej. ;-)
Dzięki za odwiedziny. A